sobota, 28 maja 2011

Dzień Matki.


U nas też oczywiście był obchodzony :) Tylko tutaj, na blogu, spóźniony. I mieliśmy truskawki. DUŻO truskawek. Dla mamy tarta (która zaraz została zjedzona), a dla Olka deser z kaszy manny i owocowego musu na zimno. Bardzo prosty i szybki w przygotowaniu, a naprawdę pyszny :-)

 
DESER Z KASZY MANNY I TRUSKAWEK

1,5 szklanki mleka, 3 łyżeczki cukru, ok. 20 dag truskawek + parę do dekoracji, 2 łyżki kaszy manny

W garnuszku gotujemy mleko. Dodajemy rozrobioną w odrobinie  wody mannę i gotujemy do zgęstnienia (jakieś 10 minut). Do miski wrzucamy truskawki i rozdrabniamy je (np. tłuczkiem do ziemniaków) i słodzimy. Wlewamy kaszę mannę i mieszamy. Porcjujemy do mniejszych naczyń (wciskając po truskawce w środek). Gdy przestygnie, wstawiamy do lodówki.


A ponieważ wtedy było jeszcze gorąco, to chłodziliśmy się wodą z cytryną, świeżą miętą i lodem. Ostatnio doceniam taką prostotę.


I coś, w czym się zakochałam. Decoupage. Uczę się i stawiam pierwsze kroki. Powoli, bo już nie muszę się spieszyć.


niedziela, 22 maja 2011

Zatrute ciasteczko.


Czy jest coś, czym kierujecie się, kiedy wybieracie książki do czytania? Bo ja jak tylko zobaczę w tytule coś związanego z jedzeniem, to czuję, że będzie mi się podobało. I najczęściej tak jest. Tym razem też było :)) W ogóle kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten tytuł, zaczęłam się śmiać. Czyli zaczęło się dobrze. A najlepsze jest to, że taki humor pozostał przez cały czas.


Jeśli macie ochotę na coś lekkiego, z humorem, to bardzo polecam. Akcja toczy się w dawnej Anglii. W Backshaw dochodzi do morderstwa. A, że córka właściciela jest dziewczynką o nieprzeciętnych zdolnościach, wiadomo, że sprawa zostanie rozwiązana. Flawia (tak nazywa się główna bohaterka) interesuje się chemią, w szczególności działem poświęconym truciznom. Jest niezwykle sprytną osóbką, wiecznie zajętą (wydostawaniem się z szafy, wstrzykiwaniem różnych specyfików do szminki najstarszej siostry, docieraniem do zakazanych informacji). Na szczególną uwagę zasługuje również gosposia rodziny de Luce. Kobieta robiąca niejadalne kremówki i ciasteczka anyżowe oraz zawijająca się w dywan ze strachu :-)



A teraz o jedzeniu. To miał być inny sos do makaronu. Niestety połowy produktów akurat nie miałam. Przepis Jamiego był jednak świetnym punktem wyjściowym. I jeszcze deska! Ściągnięta z programu 'Jamie's 30 Minute Meals'. A wykonanie mojego taty :)




SPAGHETTI Z SOSEM POMIDOROWO-SZPINAKOWYM


2 puszki pomidorów, paczka mrożonego szpinaku, 2 cebule, 5 ząbków czosnku, łyżeczka brązowego cukru, 15 dag salami w plastrach, kawałek gorgonzoli, suszone chili w płatkach, wędzona papryka, 3 łyżki octu balsamicznego, sól, pieprz, majeranek, makaron spaghetti


Z salami wytapiamy tłuszcz na patelni. Chrupkie plastry osączamy z tłuszczu na ręczniku kuchennym. Do tłuszczu na patelni wrzucamy posiekaną drobno cebulę i czosnek. Dodajemy cukier i smażymy na małym ogniu przez ok. 6 minut. Dodajemy pomidory, ocet i przyprawiamy. Dusimy jakieś 5 minut. Dorzucamy szpinak. Makaron gotujemy, wrzucamy do sosu. Porcję na talerzu sypiemy kawałeczkami gorgonzoli (roztopi się) i połamanymi kawałkami salami. Smacznego:-)



wtorek, 3 maja 2011

Zapowiadane ciasteczka :)


Jak ja nie znoszę gaf! To bezczynne stanie i milczenie jest straszne. Zazdroszczę ludziom, którzy na każdą zaczepkę potrafią udzielić zbywającej i błyskotliwej odpowiedzi. Takie wygadanie bardzo pomaga w wielu sprawach. Zwłaszcza w przypadku rozmów z wścibskimi ludźmi :) Aaaaaaj. Myślicie, że taki dystans kiedyś przyjdzie?


Dni mijają na nauce i piciu herbaty w oknie. Zaskoczył mnie dzisiejszy śnieg. Nie sądziłam, że w maju spotka nas jeszcze taka niespodzianka. I nie powiem, że jest miła. Bo wcale nie jest! Już lepiej skakać po kałużach w kolorowych kaloszach :-)


Jak zapowiadałam wcześniej – ciasteczka. Szybkie, pyszne i zdrowe. Małe rączki radzą sobie z nimi świetnie. Dla większych – muffinkowe wypieki.
Nawet nie wiecie ile mam planów na ‘po nauce’ :) Czeka na mnie stos przepisów do wypróbowania i milion rzeczy do kupienia. Ale to dopiero za dwa tygodnie, które (mam nadzieję! :)) miną bardzo szybko.


PEŁNOZIARNISTE MUFFINY

200g mąki pszennej pełnoziarnistej, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 garstki jagód, 60g masła, 2 jajka, 200ml mleka, po 40g cukru białego i brązowego (można użyć samego białego, ale dzięki brązowemu mamy chrupiącą skorupkę na wierzchu)

Mąkę i proszek mieszamy w większej misce. Masło rozpuszczamy. Roztrzepujemy jajka, dolewamy do nich mleko i ostudzone masło oraz wsypujemy cukry – łączymy. Przelewamy do sypkich i mieszamy (przy pomocy drewnianej łyżki). Foremki napełniamy do ¾ wysokości. Do każdego ciasteczka wciskamy po parę jagód. Pieczemy ok. 18-20 min w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Ostudzone można posypać pudrem.


Mam do Was jeszcze jedno pytanie. Macie swój ulubiony zeszyt z przepisami? Bo ja tak. Zeszytów w ogóle mam kilka, ale ten lubię najbardziej i w tym zapisuję sprawdzone przepisy. A jak jest u Was? :-)